wtorek, 2 czerwca 2015
Test obciążenia glukozą, 27 tydzień ciąży
W środę tydzień temu powędrowałam do laboratorium celem zrobienia testu obciążenia glukozą.
Lekarz zlecił glukozę 75 g. Zakupiłam glukozę w aptece i z odrobiną przerażenia wyczekiwałam na wypicie tegoż przesłodkiego napoju.
Na różnych forach przeczytałam, że różne skutki wypicia tej słodyczy mogą mieć miejsce. Nie powiem, bo byłam przekonana, że mnie te przykre konsekwencje też czekają, zważywszy, że mój organizm z natury jest delikatny.
Nie było tak źle jak przypuszczałam, wypicie tego specyfiku ułatwił sok z cytrynki. Później pobrano krew po godzinie i po dwóch.
Wyniki odebrał małżonek następnego dnia i w pierwszej chwili to co mi oznajmił wbiło mnie w krzesło.
Cukier na czczo 100 mg/dl, po godzinie 164 mg/dl, a po dwóch 134 mg/dl.
Oczywiście zaraz zrobiłam to co większość, zaczęłam przeszukiwac internet. Wtedy okazało się, że moje wyniki wcale nie są takie jednoznaczne i żeby cokolwiek stwierdzić należy udać się do lekarza.
Wizytę u ginekologa miałam zaplanowaną na wczoraj, więc od dnia otrzymania wyników żyłam tak naprawdę jak na szpilkach, bo co jeśli to już jest cukrzyca? Co stanie się z moim maleństwem? czy do końca ciąży będę musiała przyjmować insulinę i stosować dietę?
Te i setki innych pytań pojawiały się w mojej głowie, a tu w międzyczasie trzeba normalnie funkcjonować, w weekend iść do szkoły, zaliczyć egzaminy, oddać prace pisemne.
Na szczęście wizyta u gina podniosła mnie na duchu. Otóż normy uległy zmianom i cukrzycy samej w sobie mogę nie mieć, ale coś na kształt stanu przedcukrzycowego. Oczywiście wizyta u diabetologa nie nie minie, być może dieta również nie, ale jestem spokojniejsza niż byłam jeszcze kilka dni temu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz