niedziela, 17 maja 2015

Leczenie komórkami macierzystymi

Witajcie. Moje tygodniowe milczenie spowodowane było nawałem różnej pisaniny na studia. Cóż... maj... zaliczenia... czerwiec i sesja... taka już od kilku lat norma jak dla mnie. Dziś jednak z innej beczki, otóż chciałam poruszyć temat leczenia komórkami macierzystymi. Jak powszechnie wiadomo ten rodzaj leczenia wykorzystywany jest coraz szerzej i coraz więcej osób z różnymi schorzeniami łapie się tej metody. W wielu wypadkach jest to ostatnia dla nich deska ratunku. Ostatnio przeczytałam o leczeniu niektórych schorzeń narządu wzroku, a mianowicie chodzi o nerw wzrokowy m. in. jego zanik czy hipoplazję. Przeczytałam, że wielu rodziców zdecydowało się na ten rodzaj terapii, problem tylko w tym, że głównie wykonuje się ją w Chinach. Oczywiście to wiąże się z ogromnymi kosztami, ale umówmy się, każdy rodzic zrobi wszystko, żeby pomóc swojemu dziecku. Nadzieje jakie z tym wiążą są oczywiście ogromne, ale na ile terapia jest skuteczna? Cóż, zapewne potrzeba ogromnej wiedzy, żeby sobie na to pytanie odpowiedzieć tak w stu procentach, że metoda jest skuteczna i daje pozytywne efekty. Druga sprawa, że tak prawdę mówiąc to nigdy nie możemy mieć stu procent pewności, że dany sposób leczenia odniesie porządany skutek. Ja osobiście od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym sposobem leczenia, niemniej im więcej czytam tym mam większe wątpliwości. Moim skromnym zdaniem trzeba bardzo głęboko rozważyć kwestię leczenia komórkami macierzystymi, a raczej kliniką, w której zabieg będzie przebiegał. Nie mamy pewności skąd pochodzą przeznaczone dla nas komórki, w jaki sposób były przechowywane i transportowane. Nie jestem osobą, która jest przeciwna stosowaniu tej metody leczenia, niemniej w Chinach zabiegowi nie poddałabym się. Poniekąd przeważają tu też względy etyczne, przecież nie mam pewności, że nie pochodzą one z embrionu, bo wiadomo, że te embrionalne mają największą zdolność do kształtowania się w nową tkankę i są najbardziej uniwersalne. Poza tym nie chciałabym zbierać pieniędzy na takie leczenie i już po zabiegu nie zauważyć żadnych efektów, bo jak dla mnie równałoby się to z kasą wyrzuconą w błoto, która mogłaby posłużyć lepiej komuś innemu. Inna sprawa, że jestem zbyt honorowa, żeby o coś dla siebie prosić i to jest chyba mój główny problem. Cóż, temat zapewne wart jest zgłębiania, interesowania się. Miło byłoby jednak poczytać konkretne artykuły w pismach medycznych, niestety takich zbyt wielu nie ma, więc pozostaje albo zadowolić się tym co jest już wiadome, albo po prostu poczekać na jakikolwiek progres w tym kierunku.